Na uczelniach wciąż panuje przekonanie, że efekty zależą głównie od liczby godzin spędzonych nad książkami. Wielu studentów chwali się zarwanymi nocami i długimi maratonami przygotowań przed sesją. Ten sposób myślenia nie jest przypadkowy – to efekt tradycyjnego modelu edukacji, w którym najważniejsze było zapamiętanie materiału. Według sondażu Centrum Badania Opinii Społecznej Polacy pozytywnie oceniają szkoły publiczne, ale jednocześnie dostrzegają, że mechaniczne „wkuwanie” nie rozwija praktycznych zdolności. Dlatego obraz nauki wciąż kojarzy się z monotonnym powtarzaniem. Tymczasem badania jasno wskazują, że decydujące znaczenie ma nie ilość czasu, lecz dopasowanie metod do własnych predyspozycji. Kiedy rozumiemy, jak nasz mózg najefektywniej przetwarza informacje, możemy uczyć się szybciej, mniej się męczyć i osiągać lepsze wyniki.
Na co dzień korzystamy z systemów, które analizują nasze wybory. Aplikacje muzyczne dobierają playlisty pod nasz nastrój, serwisy streamingowe proponują filmy podobne do obejrzanych, a media społecznościowe filtrują treści tak, aby zatrzymać nas jak najdłużej. Wszystkie te rozwiązania opierają się na jednej zasadzie – każdy człowiek jest inny, dlatego personalizacja daje najlepsze rezultaty.
Tak samo wygląda to w edukacji. Skoro różnimy się sposobem przetwarzania informacji, trudno oczekiwać, że jedna metoda nauki okaże się uniwersalna. Właśnie dlatego warto zbudować własny „algorytm nauki”, czyli zestaw narzędzi i warunków, które pomagają utrzymać uwagę i wspierają zapamiętywanie. Dla jednej osoby będzie to praca z diagramami, dla innej – nagrania audio. Ktoś lepiej koncentruje się o świcie, ktoś inny późnym wieczorem. Jednych uspokaja cisza biblioteki, inni wolą gwar kawiarni. Poszukiwania zaczynają się od obserwacji i prób, a kończą na stworzeniu osobistego systemu uczenia. Zamiast zmuszać się do wielogodzinnych sesji przy biurku, które dla jednych są efektywne, a dla innych wyczerpujące, warto zaplanować naukę tak, by była krótsza, przyjemniejsza i naprawdę owocna.
Teoria stylów uczenia zyskała ogromną popularność w szkołach i na kursach. Zakłada, że sposób przyswajania wiedzy zależy od dominującego kanału zmysłowego. Początkowo powstał model VAK, wyróżniający wzrokowców, słuchowców i kinestetyków. Potem pojawiła się wersja VAKT z dodatkową kategorią dotykową. Pod koniec lat 80. Neil Fleming zaproponował model VARK, który uwzględniał także osoby najlepiej uczące się poprzez czytanie i pisanie. Dzięki temu koncepcja szybko zadomowiła się w dydaktyce i w wielu miejscach funkcjonuje do dziś.
Choć brzmi to logicznie, naukowcy podchodzą do tego ostrożnie. W 2020 roku czasopismo Frontiers in Education opublikowało analizę, z której wynika, że niemal dziewięciu na dziesięciu spośród 15 tysięcy nauczycieli z 18 krajów wierzy w skuteczność dopasowania metod do stylów uczniów. Brakuje jednak dowodów, że taka praktyka faktycznie poprawia efekty nauki. Problemem bywa też ryzyko „przypisania łatki” – określenie się jako wzrokowiec czy słuchowiec może zniechęcać do korzystania z innych, równie wartościowych sposobów uczenia się.
Nie oznacza to, że cała teoria jest bezwartościowa. Może być punktem wyjścia i inspiracją do obserwacji własnych preferencji, o ile potraktujemy ją elastycznie i potraktujemy jako zachętę do szukania nowych metod.
Dopasowanie nauki do siebie nie wymaga skomplikowanych testów. Czasami wystarczy refleksja nad własnym doświadczeniem. Warto przypomnieć sobie, przy których tematach nauka szła łatwo i przeanalizować, w jakich warunkach wtedy pracowaliśmy. Może szybciej zapamiętywaliśmy dzięki dyskusjom w grupie, a może dlatego, że rysowaliśmy schematy lub tłumaczyliśmy materiał znajomym? Tak samo przydatne są wspomnienia sytuacji odwrotnych, gdy nauka szła wyjątkowo opornie. One pokazują, jakich metod lepiej unikać.
Kolejny krok to testowanie różnych rozwiązań w praktyce. Dobrym pomysłem jest krótkie sprawdzanie kilku opcji: przez tydzień nagrywać notatki i odtwarzać je na spacerze, później zrobić plansze z kolorami i diagramami, a innym razem spróbować nauki w parach. Ważne, aby notować wyniki – ile czasu zajęła nauka i czy mieliśmy poczucie, że rozumiemy materiał. Po kilku dniach warto zrobić mały sprawdzian, by ocenić, co rzeczywiście zostało w pamięci. Dzięki temu powstaje osobisty dziennik doświadczeń, który ułatwia zauważenie najskuteczniejszych sposobów i stopniowe budowanie własnego systemu nauki.
Skuteczna nauka nie polega na przywiązaniu się do jednej techniki. Najważniejsze jest odkrycie, które rozwiązania współgrają zarówno z naszym stylem pracy, jak i z charakterem materiału. Już podczas pierwszych prób często zauważamy, że pewne sposoby dodają nam swobody, a inne szybko męczą. Sama treść również wskazuje kierunek: wydarzenia historyczne najlepiej układają się na osi czasu, języki obce łatwiej zapamiętać, gdy je słyszymy i powtarzamy, a zagadnienia biologiczne czy fizyczne stają się bardziej przejrzyste, jeśli przedstawimy je za pomocą modeli i schematów.
Na prostych przykładach widać to najlepiej – różne osoby wybierają różne formy nauki, bo właśnie one pasują do ich sposobu myślenia oraz do rodzaju materiału:
Łączenie intuicji z wymaganiami materiału pozwala wybrać metody, które naprawdę działają. Dzięki temu wiedza zostaje w pamięci na dłużej i łatwiej staje się narzędziem przydatnym w praktyce.
Osiągane efekty nie zależą od długości nauki, ale od sposobu, w jaki organizujemy cały proces. Ważnym sprzymierzeńcem mózgu jest sen – to wtedy porządkuje on informacje. Regularny rytm dnia, siedem lub osiem godzin odpoczynku w nocy i krótkie drzemki w ciągu dnia wspierają pamięć i koncentrację. Nie mniej istotne są przerwy w trakcie pracy. Kilka minut na świeżym powietrzu, krótkie rozciąganie albo rozmowa z kimś bliskim przywracają energię skuteczniej niż wielogodzinne, nieprzerwane sesje.
Na jakość nauki wpływa także przestrzeń. Porządek na biurku, odpowiednie światło i wygodne miejsce zwiększają skupienie. Równie ważne jest jasne rozdzielenie strefy nauki od strefy odpoczynku – ułatwia to pełne zaangażowanie podczas pracy i swobodne oderwanie się od niej po zakończeniu obowiązków.
Skuteczna nauka to nie tylko trafne metody, lecz także umiejętne zarządzanie własną energią. Umysł szybciej się męczy, jeśli musi wciąż przełączać się między nauką a obowiązkami organizacyjnymi. Dlatego warto wykorzystywać proste narzędzia, które przejmują część zadań i odciążają pamięć.
Dzięki nim studenci mogą skoncentrować się na samym procesie uczenia, a nie na organizacyjnych detalach, co pozwala zachować większy spokój i poczucie kontroli.
Efektywność nie wynika z kopiowania cudzych metod. Każdy ma własne przyzwyczajenia i predyspozycje, które sprawiają, że niektóre sposoby działają, a inne szybko zniechęcają. Chwila refleksji nad tym, jak najlepiej nam się pracuje, to inwestycja, która przynosi korzyści zarówno w czasie studiów, jak i w późniejszej pracy.
Porównywanie się z innymi prowadzi tylko do presji. Zdecydowanie więcej daje zaufanie do własnych obserwacji. Wybór metod dopasowanych do siebie i do materiału sprawia, że nauka staje się bardziej naturalna, szybsza i mniej stresująca. Wtedy wiedza zostaje w głowie, a sam proces przynosi satysfakcję i poczucie sensu.
Źródła:
Artykuł przygotowany z partnerem serwisu WhitePress®, który od 11 lat wspiera działania SEO i content marketingowe w Polsce i za granicą. Zautomatyzowana platforma umożliwia publikowanie artykułów na ponad 100 tysiącach portali na całym świecie. Dodatkowo oferuje natywne usługi copywritingu, zapewniając wysokiej jakości treści.
Autor: Joanna Ważny